Wödar, czyli Siła! Energia! Bimber!

Zespół Wödar gości na naszych łamach coraz częściej. Oryginalne teksty i wpadająca w ucho muzyka sprawiają, że na ich koncertach nikt nie podpiera ścian. Przed jednym z nich spotkaliśmy się z przedstawicielami kapeli, Bulsem i Andrzejem, aby porozmawiać o muzyce i … alkoholu (a jakże 😉 )

Wödar to warszawski zespół, który przyznaje, że nie ma swojego kierowcy, dźwiękowca czy menadżera, za to ma swojego bimbrownika. Postanowiliśmy więc tym pytaniem rozpocząć naszą rozmowę. Na potrzeby wywiadu nazwijmy go Wojtek z Kudowy Zdrój. Jeździmy sobie czasami do Kudowy i stamtąd pozyskujemy nasz bimber.

Wiadomo, że nazwa Wödar nawiązuje do alkoholu.

Nazwę wymyślił poprzedni perkusista. Kiedyś byli na jakimś wyjeździe. Było wtedy tak gorąco, że można było dostać udaru od słońca. A, że dużo pili to udar od wódki, czyli Wödar. A „ö” dla bajeru, żeby ciężej było w youtuba wpisać.

Powstanie zespołu sięga początku 2022 roku. Momentem przełomowym było wydanie pierwszego singla i teledysku. Pierwsze koncerty miały miejsce w grudniu. A jak swoje początki wpominają nasi rozmówcy? Buls mówi tak: Chłopaki chcieli spotkać się w tygodniu, by się czegoś napić, więc spotykali się na próbę. Grali wtedy straszne gówno. Później dołączyłem ja. Tak się złożyło, że wszystkich nas łączy wspólna pasja do mocnych trunków. Stwierdziliśmy, że skoro każdy z nas jest z innej bajki, to przynajmniej piosenki śmieszne porobimy. Często zmieniali się basiści. Pierwszy będzie dzisiaj na koncercie. Drugi również się zapowiedział. A jak swoje dołączenie do zespołu wspomina Andrzej? Zadzwonił do mnie Buls i powiedział, że z zespołu odszedł perkusista. Zapytał, czy mogę mu coś poradzić. Dodał, że tematyka jest stricte alkoholowa. Wiedział, że szukam składu, by móc zagrać na perkusji. Przyszedłem więc na próbę, przypadliśmy sobie do gustu, szybko zaczęliśmy tworzyć materiał. I tak to trwa do dzisiaj.

Faktycznie większość tekstów jest o alkoholu. Skąd taka decyzja? Odpowiedż jest bardzo prosta: Ponieważ lubimy alkohol.

Skoro już jesteśmy przy utworach, to jak wygląda proces twórczy?

Najpierw mamy tytuły, które powstają często podczas konsumpcji lub gdy wydarzy się coś ciekawego. Buls pisze do nich tekst, później Bojek muzykę. Muzyka jest dla nas sprawą drugorzędną. Nie zawsze jednak tytuł jest pierwszy. Do „Lornety” powstał najpierw riff. Bojek go przyniósł, a Buls napisał do niego tekst w 15 minut. Jedne kawałki powstają szybciej, inne wolniej.

Wödar ma na swoim koncie jedną Epkę. Początkowo zawierała ona cztery kawałki. Traktowana była przez zespół jako demówka, dzięki której mogli zaprezentować się klubom, w których chcieli organizować koncerty. Później rozszerzona została do siedmiu utworów. A co z płytą?

Planowaliśmy wydać ją na jesieni, ale raczej się nie uda. Do tej pory mamy zrobionych 10 tracków, a chcemy by było tak do 12. Jej roboczy tytuł to „Longchlej”. Mamy nadzieję, że wyrobimy się z materiałem do końca roku. Jeden utwór będzie stricte punkowy, pozostałe w innej stylizacji. Mamy na nią budżet. Jako ciekawostkę możemy powiedzieć, że ze Spotify dostaliśmy raz 20 dolarów. To już są poważne pieniądze. Nie w kij dmuchał.

Nie mogliśmy nie zapytać co Panowie zrobili z taką kasą?

Jak się ma pieniądze to są dwa wyjścia: albo zainwestować, albo przepieprzyć. Najlepiej zainwestować w siebie. Czyli przepieprzyć.

Jedni wolą plenery, inni koncerty klubowe, a jak wygląda to w Wödarze?

Buls: Ja wolę kluby. W ubiegłym roku graliśmy razem z Końcem Listopada plener w Otwocku – „Młoda Estrada”. Na Rynku, o 16.30, gdzie było dużo dzieci. Bardzo creepy. Tak więc ja mniej preferuję plenery. Chyba, że to takie imprezy jak np.Uć Stock.

Andrzej: Z drugiej strony graliśmy też fantastyczny plener w Ełku. Bardzo fajne przyjęcie i ze względu na publiczność i ze względu na obsługę. Dla mnie nie ma znaczenia czy jest to klub czy plener. Najważniejsze, żeby był dobry respond, dobra obsługa i dobra zabawa. W Otwocku graliśmy o tej godzinie na własne życzenie. Wieczorem mieliśmy koncert na Ursynowie, w New Vegas ze Stolicą i Overflow.

I tutaj pierwsza niespodzianka. Już niedługo Wödar zagra na Paletstocku razem ze wspomnianym Końcem Listopada oraz Nie Pamiętam. Drugą niespodzianką jest organizowany przez Wödar „Polej jeszcze jeden Fest”. Skąd pomysł?

Stwierdziliśmy, iż sami chcemy zorganizować „festiwal”. Poznaliśmy naprawdę dużo fajnych kapel, z którymi dobrze nam się gra. Postanowiliśmy zebrać je wszystkie do kupy i zrobić kozacką imprezę. Zaczęliśmy szukać najlepszego miejsca i zdecydowaliśmy się na VooDoo. Zagramy z Nie Pamiętam, Royal Spirit, GWN oraz Koupim Si Kulomet. Ten ostatni zespół poznaliśmy w Czechach, gdzie graliśmy koncert. Zaimponowali nam tym, że driny rozrabiali w wiadrze, takim z Castoramy, za pomocą wiertła do betonu. Super kolesie. Uznaliśmy, że będą fajną atrakcją. Dla nas super było zagrać w Czechach i pomyśleliśmy, że może dla nich fajnie będzie zagrać w Polsce. Napisaliśmy więc do nich. Musieli się zastanowić, bo przyjazd z Czech do Warszawy to jednak koszta. Bardzo nam miło, że się zgodzii. Mamy nadzieję, że będzie to naprawdę bardzo fajna impreza. Do 30 czerwca lub do wyczerpania pierwszej puli bilety są po 35 zł. W drugiej puli będą po 45 zł, a w dniu koncertu, czyli 21 grudnia, po 50 zł.

W Warszawie jest wiele klubów. Czemu wybór padł na VooDoo?

Podobają nam się warunki akustyczne i lokalowe w tym klubie. Jest klimatyzacja i backstage. W wielu klubach, w których graliśmy, wokal brzmiał fatalnie. W VooDoo ogarnęłi to fantastycznie. Teskty są ważne i u nas, i w Nie Pamiętam, i w GWN, i w Royal Spirit. Poza tym VooDoo jest też fajną, kultową miejscówką. Dobrze się z nimi załatwia sprawy. Wierzymy, że to będzie naprawdę mega wydarzenie. My jesteśmy podjarani przede wszystkim jako organizatorzy.

Juz wiemy, że wśród planów koncertowych na ten rok, znajduje się „Polej jeszcze jeden Fest”, „Paletstock” czy „Uć Stock”. Gdzie jeszcze możemy zobaczyć Wödar?

Przed nami dwa zloty motocyklowe: w Ciechanowie i pod Lubartowem. W wakacje oczywiście Uć Stock, Garbaś (Święto Patyka) i Paletstock. Może jeszcze Ełk i Słupsk. Do Warszawy wrócimy jesienią i zimą. Czy coś więcej na jesieni? Myślimy, że tak. Na razie chcielibyśmy skończyć nagrywać płytę. Zostało nam jeszcze pięć tracków, które musimy nagrać tak naprawdę od zera. Mastering i mix też trochę trwają.

„Estrada Młodych”, eliminacje do Festiwalu Urwanych Filmów (gdzie doszli do finału). Czy to znaczy, że Wödar jest zespołem biorącym udział w konkursach i przeglądach muzycznych?

Raczej nie. Nie dlatego jednak, że jesteśmy uprzedzeni do konkursów czy przeglądów, a dlatego, że kalkulujemy swój czas. Jeśli mamy jechać 200 km i zagrać trzy kawałki lub do dyspozycji mamy pół godziny z przepinką, to w tym czasie możemy sami sobie zorganizować jakiś koncert i zagrać półtorej godziny.

Pozostańmy jeszcze chwilę przy FUF. Pierwszy etap konkursu polegał na zbieraniu „lajków”. Trzech wykonawców, którym udało się zebrać ich największą ilość, zostało zaproszonych do udziału w koncercie finałowym, który miał wyłonić zwycięzcę (również i w tym przypadku jurorami była publiczność). Jakie są wrażenia zespołu odnośnie tego konkretnego przeglądu?

Było nam bardzo miło zagrać z dwoma innymi, zajebistymi kapelami. Jeśli chodzi o publikę, to atmosfera była niesamowita. Zresztą byliście i sami widzieliście. Podobnie bardzo dobra atmosfera była z pozostałymi zespołami. Poszło najlepiej, jak się dało. Fajna impreza. I to jest najważniejsze.

Jakie jest muzyczne marzenie zespołu Wödar? Dostać się na Eurowizję?

Dokładnie. Nawet nie tyle dostać się, co zgłosić. To już jest to. Lub zagrać koncert z panem Savianem. A tak poważnie? Rozkurwiać, rozkurwiać i jeszcze raz rozkurwiać. I jeszcze więcej nagrywać.

I tego Wam życzymy!!!